Książka z czytelniczego wyzwania: zaczęłam czytać pod pewnym przymusem, ale szybko przekonałam się, jak ciekawa to lektura. Nie mogłam się od niej oderwać! Rzym to nie powieść, ani też książka historyczna, ale zbiór opowieści, prowadzących nas od zarania tego miasta (1000r p.n.e), kiedy w miejscu Rzymu był sobie tylko las i bagna, aż po Juliusza Cezara. Łącznikiem tych wszystkich opowieści są kolejni członkowie prastarego rodu Potycjuszów, którzy są świadkami najważniejszych wydarzeń w dziejach Romy. 

Steven Saylor posługuje się tak zwaną beletrystyką historyczną (którą jak sam zauważa stosowano już w starożytności):  historię łączy z fikcją literacką w fascynującą opowieść. Ubiera w słowa legendy znane nam wszystkim, jak założenie miasta przez Romusa i Remulusa, porwanie Sabinek, gęsi kapitolińskie... Porusza historia Koroliana, także opowieść o Werginii mogłaby posłużyć za kanwę szekspirowskiej tragedii. Historyczne szczegóły są tutaj tłem, poznajemy je poprzez opowieści o zwykłych ludziach. 
Wielowiekowa walka między patrycjuszami, a plebejuszami, cyniczna taktyka wojowniczej warstwy rządzącej, umiejętnie wykorzystującej religijną retorykę i strach przed zagrożeniami zewnętrznymi, polityczny dryf potomków Appiusza Klaudiusza, polowanie na czarownice, które wypleniło "nieprawomyślny" kult Bachusa, zauroczenie pozbawionego praw plebsu ideami cieszących się arystokratycznymi przywilejami Grakchów - wszystkie te historyczne zdarzenia ze szczegółami opisują źródła historyczne z epoki. 

Dzięki Stevenowi Saylorowi widzimy jak miasto rośnie, rozwija się, jak powstają prawa, zmieniają się ustroje. Choć są też rzeczy, które się nie zmieniają, a niektóre (czy echo ich) przetrwały do dziś...


Mieszkańcy Rzymu uważali, że miasto jest miejscem wybranym i ulubionym przez bogów.  Czyż inaczej przetrwałoby tak wiele, zarówno czasy największej potęgi, jak i wojny domowe i najazdy obcych  potęg? Monarchię, republikę i cesarstwo. Czytając tę książkę, ponownie uzmysłowiłam sobie potęgę historii i wspaniałość Rzymu, który trwa już 3000 lat! Czy jakieś inne miasto na świecie jest od niego starsze? Mało tego - pomimo swojego "wieku", jest miastem ciągle tętniącym życiem,  rozwijającym się, zachwycającym i emanującym jakąś niesamowitą energią, której doświadcza każdy, kto kiedykolwiek miał okazję Rzym odwiedzić. Z chęcią czytałabym dalej: o kolejnym tysiącleciu, cesarzach, chrześcijaństwie i papieżach, upadku i ponownym odrodzeniu się Rzymu.



Steven Saylor, Rzym, Wyd. Rebis, 2008



















Komentarze

instagram @dzienpozniej

Copyright © Dzień później