Czytając Lolitę w Teheranie

W każdy czwartek Azar Nafirsi gości w swoim mieszkaniu grupę swoich dawnych studentek i omawia z nimi utwory literatury zachodniej. Utwory te są w Iranie zakazane, podobnie jak edukacja kobiet i wiele innych rzeczy...autorka zrezygnowała z pracy na uniwersytecie w Teheranie, gdy islamskie władze zaczęły karać studentki za śmiech na korytarzu i rozmowę z mężczyznami... Refleksje dotyczące literatury przeplatają się z opowieściami o życiu codziennym w Teheranie, z opowieściami o bohaterkach tych literackich spotkań. Taką konstrukcję ma głównie pierwsza część książki, potem autorka odchodzi od spotkań i od swoich studentek i pisze na temat rewolucji islamskiej w Iranie, a następnie wojny z Irakiem. Byłam w zasadzie zdziwiona, bo kojarzyłam Chomeiniego raczej z fanatyzmem religijnym (to on przecież nałożył fatwę na Salmana Rushdiego), a tu okazało się, że zaczęło się w zasadzie od haseł komunistycznych. Każda rewolucja w gruncie rzeczy wygląda tak samo: czy rzecz dzieje się w Rosji, Chinach czy Iranie - jest tak samo okrutna i ziejąca nienawiścią. Powtarzają się te same hasła o "pracujących masach", "wrogiej burżuazji", "imperialiźmie" czy "dekadenckim Zachodzie". Skąd my to znamy. Myślę, że rewolucje swoją potwornością przebijają nawet wojny. Bo dzielą społeczeństwo - potwornych czynów dopuszczają się nie mieszkańcy innego kraju, których możemy nazwać wrogami, ale nasi współplemieńcy: sąsiedzi, znajomi, krewni - zaślepieni jakimiś absurdalnymi ideami i nienawiścią. W najbardziej mrocznych czasach podejrzewamy o złe zamiary każdego i pogrążamy się w rozpaczy i rezygnacji. 

Tym niemniej oczywiście sfera religijna grała w Iranie, jak w każdym kraju islamskim niepoślednią rolę: stanie na straży moralności jest najlepszym sposobem kontrolowania społeczeństwa, bo wchodzi się w najbardziej prywatną, intymną sferę życia. "Dziwnym" też trafem sięganie po władzę przez ugrupowania religijne zawsze zaczyna się od ograniczania praw kobiet. Tak było w Iranie z narzuceniem kobietom noszenia hidżabu - co uczyniono symbolem nie tyle religijnym, co politycznym - ale czymże innym była (jest) w Polsce kwestia aborcji? Oczywiście, choć poskromienie kobiet jest centralnym zmartwieniem w krajach gdzie na politykę mają wpływ ugrupowania religijne, ale problemy kobiet zawsze są tam mało istotne - istotniejsze są "wyższe cele". Nie mogłam nigdy zrozumieć jak kobiety w krajach islamskich mogą godzić się na takie ograniczenie ich praw, niezbywalnych praw człowieka, na takie traktowanie. Po przeczytaniu tej książki zrozumiałam przynajmniej, że kobiety w Iranie walczyły, protestowały, nie godziły się na odebranie im tożsamości - przecież kiedyś w tym kraju panowała wolność podobna do tej, jakiej my mamy szczęście doświadczać. Ludzie żyli normalnie, kobiety uczyły się, pracowały, śmiały, nikt nie mówił im w co mają się ubierać i z kim mogą się spotykać. Ale władzę przejęli mężczyźni o takich, a nie innych poglądach...Nie mogę też zrozumieć skąd w krajach islamskich bierze się taki fanatyzm, taka nienawiść. Przecież w dawnych wiekach islam był religią raczej postępową, nie hamującą rozwoju nauki, kultury, gospodarki. Teraz tak jest, bo nie sposób niczego rozwijać w kraju, gdzie: 1.gnębi się 50% społeczeństwa 2.ciągle toczą się jakieś wojny 3.naczelnym zmartwieniem jest nie gospodarka, ale "moralność" 4.i z których z powyższych powodów uciekają ludzie inteligentni i utalentowani.
W początkach rewolucji narodziła się plotka, że podobiznę Chomeiniego można zobaczyć na księżycu. Uwierzyło w to wiele osób, nawet niektórzy ludzie na wskroś nowocześni i wykształceni. Ujrzeli go na tarczy księżyca. Był świadomym twórcą mitów i zmienił w mit samego siebie. Po jego śmierci, która nastąpiła w odpowiednim momencie – jako że po wojennej klęsce w ogólnym rozczarowaniu wszystko co jeszcze mógł zrobić, to pożegnać się ze światem – ludzie opłakiwali śmierć marzenia. Podobnie jak wszyscy wielcy twórcy mitów próbował kształtować rzeczywistość na obraz i podobieństwo swoich marzeń. Pod koniec życia, wzorem Huberta, udało mi się zniszczyć zarówno rzeczywistość, jak i swoje marzenia. Oprócz przestępstw, morderstw i tortur, będziemy musieli stanąć w obliczu tego ostatniego poniżenia – zamordowania naszych marzeń. Zrobił to jednak przy naszej pełnej uległości, całkowitej aprobacie i współudziale.
Rewolucje to nie jest mój ulubiony temat, więc przez tę część książki, było mi trudno przebrnąć. Chciałam dowiedzieć się czegoś więcej na temat życia kobiet w Iranie i żałowałam, że autorka opuściła poniekąd sferę prywatną i skoncentrowała się na polityce - choć trudno się temu dziwić. W miarę czytania jednak ta opowieść wciągała mnie coraz bardziej, wciągał mnie niezwykle inteligentny i wrażliwy sposób narracji, czułam wręcz bezradność, rezygnację, strach ogarniające mieszkańców Teheranu.   Ogarniało mnie autentyczne przerażenie, kiedy czytałam o kobietach "zakutych" wbrew swojej woli w czadory - bo miałam wrażenie, że ten kawałek materiału zmieniał wszystko, zmieniał normalną, inteligentną kobietę w zaszczute zwierzę. Pod czadorem kobieta znika, staje się zjawą sunącą po ulicy - i o to w gruncie rzeczy chodzi - uczynić ją niewidzialną, nieistotną:
Kilka miesięcy po krwawych demonstracjach w lecie 1981 roku szłam w dół szeroką, słoneczną ulicą w pobliżu Uniwersytetu Teherańskiego, kiedy dostrzegłam nadchodzacą z naprzeciwka malutką postać owiniętą w czarny czador. Jedyną przyczyną, dla której w ogóle zwróciłam na nią uwagę był fakt, że zdumiona osoba zatrzymała się na chwilę. Była to Razije. Nie powiedziała dzień dobry. W jej spojrzeniu zauważyłam odrzucenie oraz błaganie, by jej nie rozpoznawać. Zerknęłyśmy na siebie mijając się. Nigdy nie zapomnę spojrzeń, jakie wymieniłysmy tego dnia i jej szczupłego, małego ciała, wąskiej twarzyczki i dużych oczu przypominających oczy sowy lub chochlika z powieści fantastycznej.
Jednocześnie zadziwiał mnie niezwykły spokój, z jakim autorka opisywała straszne przecież nieraz rzeczy – może z rezygnacją, ale bez histerii i z miłością do tego kraju, pięknego przecież, do tych pięknych ośnieżonych gór widocznych w oddali z okna.  

Komentarze

instagram @dzienpozniej

Copyright © Dzień później